Jawa między snami... |
Wpisany przez Wanda Konarzewska |
sobota, 29 marca 2014 15:46 |
Jawa między snami... Prosper z dramatu „Burza" Williama Szekspira określił obrazowo , że „życie to chwila jawy między dwoma snami". Gdyby rzeczywiście spojrzeć w ten poetycki sposób na życie , to okazałoby się, że ta „krótka chwila" ma wejście i wyjście, narodziny i śmierć czyli dwa słupy graniczne, które określają początek i koniec. Przez ostatnie dziesięciolecia bardzo się te słupy poprzesuwały.... Nie narodziny ale poczęcie odmierza już czas naszego życia, a lekarze mają się za Bogów i preparują ludzi na szkiełkach. Co odważniejsi próbują ich wskrzeszać z martwych.... Przez stulecia grzebano ludzi z wyglądu, co najwyżej przystawiając do ust lusterko lub płomień świecy i sprawdzając ślady oddechu.... Zdarzało się ze chowano żywcem , o czym pisali już starożytni ( Platon, Plutarch...) W XX wieku odkryto zjawisko śmierci klinicznej i okazało się ze zatrzymanie serca nie jest końcem życia – prosta reanimacja zawraca delikwenta z podróży w Zaświaty... NDE – near-deth-experiences, czyli PRZEDPOLE ŚMIERCI nie poddaje się naukowym badaniom – zbyt wiele niewiadomych.... Sto - dwieście lat temu patologiczny sen, zwany letargiem był tak częsty ze wyrywano sobie serca by przypieczętować zgon. Umierający na gruźlicę Szopen napisał na kartce drżącymi rękami: „Niech po mojej śmierci wyrwą mi serce by, mnie nie pochowano żywcem"... A przecież i w naszych czasach były przypadki że w kostnicy ruszały się worki i wychodzili stamtąd ludzie całkiem żywi i... zdziwieni sytuacją! Historia medycyny pełna jest makabrycznych historyjek . Na początku lat 60-tych podczas pokazowej sekcji zwłok na sali uniwersytetu Yale chirurg zamaszyście dokonał nacięcia brzusznego denata i w tym momencie... ten, którego uważano za zmarłego, ocknął się, poderwał i chwycił doktora za gardło. Serce chirurga nie było przygotowane na taki szok! Sekcyjny lekarz jak stał tak padł na ziemię martwy i nic nie było w stanie go przywrócić do życia Do tej pory uważano że kilkuminutowy brak dopływu tlenu do mózgu powoduje nieodwracalne zmiany i nieodwołalnie oznacza śmierć. Ten pogląd się zmienia... Dr Sam Parnia, wykładowca Akademii Medycznej Stony Brook w stanie Nowy Jork ( autor książki „Erasing Death: The Science That is Rewriting the Boundaries Between Life and Death") zebrał w swojej książce sporo przypadków dziwnych zdarzeń i twierdzi, że niebawem medycyna będzie w stanie przywrócić funkcje życia nawet wiele godzin potem jak klinicznie stwierdzona zostanie śmierć. Dr. Parnia przypomina , że świadomość nie znika z ustaniem aktywności serca i mózgu. Wykres EEG jest plaski, lekarze stwierdzają zgon a pacjent wciąż słyszy, widzi a potem opowiada – bardzo skądinąd dokładnie – jak przebiegała jego reanimacja i jak lekarze opisywali to, że umarł. Granica między życiem a śmiercią jest niejasna... Wygląda na to, ze świadomość może istnieć sama przez się, poza ciałem ( mozg jest jedynie przekaźnikiem) W sytuacji jakiejkolwiek medycznej awarii wystarczyłoby więc przywołać świadomość by zechciała wejść na powrót do gasnącego ciała... Czy tak? Czy lekarze przyszłości posiądą sztukę wskrzeszania? Agencje Informacyjnych nie skrywają ostatnio przypadków które wprawiają lekarzy w osłupienie. Serwisy światowe 23 sierpnia tego roku podały: " 37-letni Tony Yahle został zabrany do szpitala po telefonie żony, która zaalarmowała lekarzy, że jej mąż dziwnie oddycha. W szpitalu serce Tony'ego przestało bić. Reanimowano go przez 45 minut, niestety, bez skutku. 6 lekarzy zespołu ratunkowego potwierdziło zgon. Przygotowywano właśnie dokumenty pogrzebowe gdy Amerykanin „zmartwychwstał" – jego serce zaczęło bić jakby nigdy nic... Trochę był wprawdzie zmęczony więc spał pięć dni z kawałkiem ale potem obudził się , zażądał posiłku w postaci steków wołowych z sałatą i wrócił do pełnej sprawności. Lekarze nie są w stanie wyjaśnić tego przypadku! W tym samym czasie Kolumbijczyk Javier Venegas zrobił podobny kawał kardiologom w Bogocie. Najpierw umarł: jego serce stanęło, mózg był nieczynny, źrenice nieruchome – wszystko się zgadzało z protokołem śmierci i rodzina szykowała się do pogrzebu. Tymczasem Javier po godzinie otworzył oczy, rozejrzał się wokoło i zapytał gdzie jest ta wielka, promienna Światłość, którą widział idąc przez ten tunel... Cóż, metody badań w nauce nie zmieniły się od lat. „Niebiańska podróż" dr. Ebena była jednostkowym doświadczeniem. Żaden to „dowód" bo czego nie można eksperymentalnie powtórzyć to dla nauki nie istnieje! Takie właśnie nauka ma bezwzględne prawa. Ponieważ jednak Eben sam jest profesorem medycyny, zaangażowanym w badania nad ludzkim mózgiem - próbuje wyjaśniać nam swoje przeżycia i zachęca kolegów do spojrzenia poza horyzont. Gdy czytam relacje ludzi, którzy wyrwali się śmierci klinicznej i na przekór lekarzom powrócili do życia, zadziwia mnie to ich szczególne doświadczenie w Zaświatach : spotkanie ze ŚWIATŁEM MIŁOŚCI – nieskończoną mocą, bezgraniczną, bezwarunkową miłością, która ich wita na progu i która oni nazywając BOGIEM... A wtedy myślę sobie, że życie jako takie, gdy powstaje, uruchamia w nas dwie prawdziwie ludzkie i zarazem boskie cechy: sumienie czyli poczucie dobra i zła oraz MIŁOŚĆ, co jest aktem jednostki ku zewnętrznemu światu... Nasza, ludzka sprawiedliwość, a także miłość – doświadczenie seksualne są rodem z metafizycznego świata. Nie do zrozumienia inaczej. To podtrzymuje nas i formuje przez lata. Nieszczęściem jest nie być kochanym na ziemi ale jeszcze większym nieszczęściem jest nie umieć przyjąć miłości drugiego człowieka i samemu nie odczuwać czułości i oddania i tego wielkiego ognia miłosnych uczuć podtrzymujących w nas energię życia. Przychodzi jednak moment, że miłość w nas zamiera. Serce jeszcze bije ale na jałowym biegu, pozbawione żaru i pasji , tułające się po manowcach samozadowolenia... . Obserwuję życie i widzę jak w pewnym wieku ludzie wycofują się z daru miłości, by skupiać się głównie na sobie i swoich egoistycznych potrzebach. Niby próbują jeszcze zainteresować sobą innych, opowiadają np. stale o swoim ciele i swoich chorobach... ale już są na ścieżce umierania. Śmierć zamieszkuje bowiem nieodwołalnie w człowieku, który nie otwiera się na innych. I myślę jeszcze, że już wiem dlaczego kobiety żyją dłużej ? One są tak zaprogramowane , że po prostu żyją miłością i są zawsze zakochane... Ale to już inna historia! Takie to filozofowanie napadło mnie pewnego pochmurnego listopadowego dnia... Wanda Konarzewska |